Dziś śnił mi się nasz sąsiad, zdaje się, z bloku naprzeciwko.
W tym śnie spotkałyśmy go z mamą na ulicy i on zaprosił nas do swojego domu.
Ten dom był ogromny i znajdowało się tam mnóstwo sprzętów, a były to głównie jakieś pudła, poustawiane bez ładu i składu.
Mama prowadziła mnie po tym domu, ale robiła to tak szybko, że mi się aż w głowie kręciło, tym bardziej, że trzeba było omijać te pudła. W realu mama też tak szybko chodzi i ja mam wtedy też zawroty głowy i tracę orientację w terenie.
Gdy wreszcie usiedliśmy w dużym pokoju na jakiejś starej wersalce, a sąsiad przyniósł herbatę, zaczął opowiadać z przejęciem historię o czasach ostatecznych, że to już, że za parę dni będzie katastrofa i, że tylko post może nas uratować.
Podchodziłam do tego nieco z dystansem – wiedziałam, że te czasy są, ale postanowiłam się tym nie przejmować, nie poddawać się negatywnym myślą.
Czułam, że wzystko dobrze się skończy, a on mnie tylko denerwował swoim straszeniem.
Mało tego, on w tej swojej gadce był bardzo natarczywy.
Nie odzywałsam się więc ani słowem, a mama coś tam mówiła, ale widziałam, że słucha go, byle słuchać.
Potem nastąpiły pierwsze zwiastuny katastrofy – przeniosłam się na jakąś wyspę i tam właśnie wybuchł wulkan i słyszałam, że ktoś coś śpiewał.
I słyszałam głos sąsiada "A nie mówiłem?". Mimo tego,, cały czas czułam spokój mimo, że mama gdzieś znikła.
Potem płytałam z delfinami i słyszałam nadal tą pieśń i odgłosy wulkanu.
Noooo. Naprawdę – teraz, jak patrzę, to faktycznie…
Ludzie! Apokaliiiiiiiipsa! Ciekawe maszte sny, nie ma co. 🙂
Może przerzucili się na nawracanie online?
A propos Śj to podczas tej pandemii ani razu nie przychodzili, przynajmniej do mnie
Nie wiem, czy w realu jest taki :D.
Mi on w tym śnie też zalatywał jakąś sektą :D.
Takie gadanie o czasach ostatecznych skojarzymo mi się ze Świadkami Jehowy 😉
Aaaa ok :D, ale pytam się dla pewności :D. Niestety, nic o nim dalej nie było wiadomo :D.
Sąsiad:-D
Kto :D.
A Strażnicę na koniec wręczył? 😉