Paulina w krainie róż

Och, jak mi źle i smutno.
Pokłóciłam się z matką o moją niezależność.
Nie chcę się tu jednak wdawać w szczegóły.
Powiem tyle – zrobiło mi się bardzo przykro, że ona mnie ogranicza.
I w ogóle wszyscy uważają, że niewidomy =głupi, no, może nie wszyscy, ale, co najgorsze – najbliżsi,
I, że niewidomy sobie nie poradzi.
Życie jest do bani – koronawirus, szczepienia wątpliwej jakości, zanieczyszczone środowisko, ludzie, którzy nie dbają o siebie, narzekają na wszystko.
Wszystko jest ciemne, ponure i na dodatek – człowiek sam jest chory i musi pracować, żeby to zdrowie utrzymać. Inni natomiast obijają się, nie dbają o siebie i, wiadomo, co się z takimi potem dzieje – śmierć, poważne choroby.
Wszystko to dobiło mnie.
Na domiar złego – miałam jeden z tych gorszych dni, gdzie nie miałam siły wstać z łóżka.
Leżałam tylko i rozmyślałam nad "urokami życia".
Gdy tak leżałam, zdarzyło się coś niezwykłego.
NAajpierw poczułam, że łóżko drży.
Cała przestrzeń wokół nmnie zaczęła wibrować, widziałam, jak pokój, w którym leżę, wypełnia się światłem, zaczęłam widzieć jego zarysy.
Cały ten pokój wirował razem ze mną.
Nie wiedziałam w pierwszej chwili, co się dzieje, ale postanowiłam poddać się temu, co ma nastąpić.
Światełka wokół mnie stawały się coraz jaśniejsze. Czułam się, jakbym leciała w przestrzeni coraz szybciej i szybciej.
W pewnym momencie pokój zaczął się rozpływać – zaczęły formować się inne obrazy. Widziałam jakąś otwartą przestrzeń, jakieś zarysy, słońce, a jednocześnie byłam w swoim pokoju.
Postanowiłam wejść w tą nową przestrzeń.
Wołała mnie słońcem, kolorami, zapachami.
Podążyłam więc tam.
Zaczęłam słyszeć też jakąś przedziwną pieśń – z początku bardzo niewyraźną, potem stopniowo jej dźwięki narastały.
Muzyka miała doskonałą harmonię, nikt ma Ziemi nie napisał czegoś podobnego.
Czułam wielki spokój, słuchając tych niebiańskich brzmień.
Głosy, które ją wykonywały, brzmiały niesamowicie czysto.
Podążałam dalej za nimi, jak zahipnotyzowana.
Mimo, że muzyka nie miała słów, czułam, o czym był utwór.
Te głosy śpiewały o miłości, miłości wzajemnej wszystkich istot w kosmosie, o miłości do Matki Ziemi, o miłości do każdej istoty.
Szłam dalej.
Już czułam ciepło promieni słonecznych na swojej twarzy, widziałam ich blask, ale to było jakieś inne słońce – przenikało serce na wskroś i człowiek czuł się kochany…
I pod stopami czułam trawę, czułam wiatr, ciepły wiatr na swojej skórze i ten zapach…
Był on przepiękny, bardzo mi bliski.
Co to jest?…
Ach tak – to róże.
Zobaczyłam je, mimo, że normalnie nie widzę.
Ale były jakieś inne – świetliste.
I zapach ich był bardziej intensywny, niż róż, które widziałam
Podeszłam, a one przemówiły:
"Kochamy cię, Paulinko".
Zapytałam, skąd znają moje imię.
Odpowiedziały, że znają imiona wszystkich ludzi na Ziemi.
Powiedziały też, że zawsze będą przy mnie, że mogę z nimi się połączyć, jeśli będzie mi smutno, że dadzą mi moc do przezwyciężania trudności.
I jeszcze, że wszyscy mogą korzystać z ich mocy, ale ludzie o tym zwyczajnie zapomnieli.
Na dowód swoich słów i tego, że są prawdziwe, zaśpiewały mi kolejną pieśń, a ich zapach ukołysał mniw do snu.
Zasnęłam więc w tej cudownej krainie, ukołysana ich pieśnią, atmosferą tej krainy, wiatrem słońcem. Pachniały mi, gdy zasypiałam.
Obudziłam się w swoim pokoju, ale już zupełnie inna – radosna i wypoczęta.
Zły humor znikł, wstąpiły we mnie nowe siły.
Wstałam więc i ubrałam się.
Potem poszłam zrobić sobie kawę.
Podczas tych prozaicznych czynności rozmyślałam ciągle o tym cudownym spotkaniu z różami i o tym, jakie cuda potrafi zdziałać miłość.
Dobranoc!

7 komentarzy

  1. Tak jakoś wyszło :D. Część tego opisu zaczerpnęłam ze swoich doświadzeń, ale nie była to śmierć kliniczna. Bardziej doświadczenia z pogranicza snu i jawy, ale krainę róż wymyśliłam 😀 celem odchamienia się :D.

  2. kto wie? albo życia po śmierci albo życia przed urodzeniem.
    zabrzmiało mi w każdym bądz razie jak jakiś rodzaj regresji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink