Przeczytałam niedawno w książce A. De Mello "Prawdziwe przebudzenie" o szczęściu bezwarunkowym.
Autor pisze, że człowiek nie chce być szczęśliwy tak po prostu.
To by było piękne, ale zastanawiam się, czy w naszej rzeczywistości jest to możliwe, czy przy naszym poziomie świadomości jest to możliwe?
Przecież my wszyscy uzależniamy nasze szczęście od rzeczy zewnętrznych – "Jak będę zdrowa, to będę szczęśliwa", "Jak będę miał/miała nowy samochód, będę szczęśliwa" itd.
A potem mamy to wszystko, a i tak jesteśmy nieszczęśliwi, bo pojawiają się nowe pragnienia.
To rodzi cierpienie, bo człowiek ciągle za czymś goni, a i tak albo to traci, albo przestaje ta rzecz go cieszyć, akbo troski dnia codziennego zagłuszają jego radość.
I tak naprawdę człowiek jest szczęśliwy, gdy żyje chwilą obecną, ale nie jest to łatwe, zwłaszcza teraz, kiedy jesteśmy bombardowani negatywnymi informacjami.
Mam jednak nadzieję, że nasza świadomość na tyle wzrośnie, że będziemy wiedzieć to, że szczęścia musimy szukać w nas samych, a wtedy będziemy mogli cieszyć się tak poprostu i być, jak dzieci i wreszcie osiągnąć upragniony spokój.
Jednym słowem, problem polega na tym, że często szczęścia upatruje się w czymś, czego nie ma, do czego dopiero trzeba dążyć, ewentualnie można sobie o tym jedynie pomarzyć.