Tak, tak.
To się stało na tydzień przed wielkanocą, ale nie byliśmy na kwarantannie,, bo się nie badaliśmy.
Raczej bardziej po objawach to zostało odkryte.
A zaczęło się w sumie jeszcze wcześniej, bo, prawdopodobnie załapaliśmy to od naszego wujka, który miał tego wirusa, a właśnie tydzień wcześniej, niż to się stało, byliśmy u nich, bo odwiedziliśmy nasze rodzinne groby w Błędowie, koło Grujca.
I wszyscy byliśmy osłabieni – ja byłam po źle przespanej nocy, mama i jej obecny mąż też byli osłabieni, bo dietę 1500 kcal z pudełka sobie wymyślili /. A ja ostrzegałam :(.. Dopiero potem, jak im powiedziała to samo pani pielęgniarka z naszej przychodni, gdzie się kroplówkowaliśmy witaminą c, to jej uwierzyli, a mnie – nie.
Zaczęło się w sumie ode mnie – niby nic, bo czułam się trochę osłabiona, bolało mnie gardło i zatoki, ale zwalałam wtedy na swój ogólny stan zdrowia (m.in borelię i inne infekcje).
Ale potem zaczęła mi wzrastać temperatura (3 dni miałam skaczącą temperaturę, która wynosiła najwięcej 38 i 7). Potem zaczęło mi to coś wchodzić na oskrzela i trochę na płuca, ale po 3 dniach już było ze mną lepiej.
Sławek z mamą też chorowali 3 dni, ale najgorzej było z babcią, bo ją 2 tygodnie trzymało tak, że z łóżka nie była w stanie wstawaćAle u niej też inne rzeczy się doplątały – e. coli w moczu, chlamydia, no i alergie pokarmowe.
Jak się leczyłam?
Przede wszystkim – nie zbijałam temperatury lekami, brałam witaminę c co godzinę na czubeczek łyżeczki, cynk – 45 mg – 3x po 15 mg., witaminę adek co pół godziny.
A na temperaturę, a raczej na to, żeby ona mi krzywdy nie zrobiła, bo tak się zapowiadało, niestety, pomógł mi jeden stary, dobry sposb, który przeczytałam w książce B. Prusa pt. "Emancypantki":D – zimne okłady z wody z dodatkiem octu jabłkowego. Na gorączkę oczywiście też piłam dużo wody z solą kłodawską. No i jeszcze piłam kakao ze spirytusem 😀 i po tym też temperatura spadała i czułam się lepiej :D.
Mama ze Sławkiem oboje brali ibuprofen niestety, a ja, w desperacji dałam też go babci wtedy, kiedy u niej gorączka zaczęła się za długo utrzymywać – a było to po tygodniu czasu i babcia, po tej jednej tabletce, zaczęła się źle czuć.
Ze mną potem było lepiej, ale, jak pojechałam na kroplówkę, to znów dostałam temperatury z powodu przechłodzenia. No i znowu odczuwałam oskrzela.
Moja zaufana pani doktor poleciła mnie i nam wszystkim vilcacorę i pau darco, no i, rzeczywiście, po tym z oskrzelami było u mnie lepiej.
Ogólnie było masakrycznie, bo ja, która dopiero co uczyłam się samodzielności w postaci gotowania :D, zaczęłam ostro bałaganić i miałam wtedy problemy z wyczuciem, co jest posprzątane, a co nie.
Jak mama wchodziła do domu, żeby posprzątać, to działy się ze mną jaja – nasilały się szumy i dzwonienie w uszach, które normalnie mam, miałam większą nadwrażliwość słuchową i myślałam, że dostanę szału przez to wszystko.
A najgorzej było, jak mi wszyscy wtedy mówili, jak to nie posprzątałam, a ja się dwoiłam i troiłam, a i tak – albo trzęsły mi się ręce, albo nie czułam dokładnie, co robię i przeszkadzały mi te odgłosy z kuchni i wszystko jeździło, bo błędnik szalał. Zwracanie uwagi odbierałam jako atak.
Ale ja tak miewam ogólnie, jak jestem zmęczona, a co dopiero wtedy…
No, ale najważniejsze, że ogarnęłam.
I babcię też ogarnęłam, bo jeszcze kupiłam jej tą odżywkę białkową vianesse, która ją podniosła i dużo też dała eliminacja produktów alergizujących babcię.
U mnie też zresztą dało, bo dzwonienie w uszach jest mniej dokuczliwe i jeszcze naltrexone też dużo mi dał, bo psychicznie czuję się lepiej i odbiór rzeczywistości jest dużo lepszy po tym leku.
I to by było na tyle moich przygód z covid :D.
No i chrzest, związany z moimi pierwszymi krokami w samodzielność :D.
A nie padła ci po tym odporność?
Ja przeszedłem Coronę dwa razy, Za pierwszym razem pomógł mi vix pro, a za drugim razem fervex oba w nadmiernych dawkach. Za pierwszym razem poszły dwa duże opakowania, gdzie na dobę zaleca się dwie saszetki co 12 godzin, a ja brałem po dwie na dwie godziny, a przy drugim razie ten sam sposób dawkowania zastosowałem w przypadku fervexu. Może to było niezdrowe bo sama chemia, ale liczył się efekt, a efekt był bardziej niż zadowalający :).