Jak w tytule.
Otóż najgorzej miałam z obieraniem ważyw – z tym sobie zdecydowanie nie radzę, bo, jak zaczynam obierać marchewkę, czy pietruszkę, to po kilku razach obierania nożem w ogóle nie czuje różnicy między skórkami a przestrzenią już obraną. Zawsze mi coś zostaje. Z obieraczką jeszcze gorzej nie czuję.
Najgorzej mam z marchewką, czy pietruszką, lepiej z ziemniakami.
I wyjątkowo wczoraj babcię poprosiłam, żeby po mnie poprawiła, bo nie miałam siły.
Dobrze, że mam taką babcię, ale czasami niedobrze,m bo jest nadopiekuńcza.
Potem, jak podsmażałam ważywa, to niepotrzebnie postawiłam garnek na największy palnik, bo, jak je wrzuciłam, to bardzo się przestraszyłam, dlatego, że olej zaczął strzelać niestety, ale w porę się odsunęłam i wyłączyłam od razu gaz. Poczekałam też, aż olej się "uspokoi" i dopiero zaczęłam dalej działać.
Później też, niestety, babcia musiała trochę porządzi ć 😀 i dolewała wody podczas mojej nieobecności w kuchni i wg mnie zupa wyszła za rzadka.
Ale ogólnie, była pyszna, a ja wypiłam ją z żółtkiem.
I tak to wyglądają perypetie Pauliny z samodzielnością i jej nadopiekuńczą babcią kropka :D.
Albo przepłukuj ważywa wtedy lepiej czuć.
Eeee, nie jest źle, no olej ma to do siebie, że pryska, szczególnie jak się wrzuca coś na rozgrzany, dlatego ja preferuję raczej na chłodny wrzucać, wtedy nie pryska nic i nawet największy palnik jest niestraszny.
A co do obierania warzyw, osobiście nie mam problemu, ale wyrobisz się i w końcu zaczniesz wyczuwać różnicę. Choć może gdybyś np. miała możliwość wycierać ręce w trakcie obierania to nie byłoby to aż tak problematyczne. Jak to u mnie było, nie pamiętam.