Miałam go napisać w zeszły poniedziałek wieczorem, ale nic z tego nie wyszło przez wspomniane w innym wpisie kłopoty z eltenem.
Szczerze mówiąc, miałam go zaplanowanego, ale zawsze coś innego wyskakiwało.
Zaszło jednak coś, co mnie zmusiło, żeby napisać go w zeszły poniedziałek, a mianowicie – przeczytane artykuły – jeden o dobroczynnym działaniu praktyki medytacji na nasze zdrowie, a drugi – o dobroczynnym działaniu praktyki "mind fulness" czyli praktyki uważności. Oczywiście uważność a medytacja to bardzo bliskoznaczne tematy :D.
W obu artykułach te praktyki są zachwalane, że np. redukują ból, pomagają w koncentracji, obniżają poziom stresu itd.
Zgadzam się z tym wszystkim jak najbardziej, ale jestem przeciwna tem\u, żeby ktoś nauczał tych praktyk i jeszcze np. pobierał za to pieniądze.
Człowek sam musi sobie znaleźć swoją metodę.
W tym miejscu powiem o swoim doświadczeniu z tą praktyką.
otóż – to super sprawa i można to robić dosłownie podczas każdej czynności.
Opiszę, jak to wygląda na przykładzie picia herbaty/kawy.
Zacznijmy od parzenia herbaty – możemy np. skupić się na dźwiękach, towarzyszących zalewaniu herbaty gorącą wodą, potem na tym, jak para sie z niej unosi, czy też na wdychaniu oparów tej herbaty itd.
Normalnie człowiek się nad tym wzystkim nie zastanawia, bo żyje w za dużym pośpiechu.
Medytacje współczucia można praktykować bardzo łatwo w trakcie choroby, jak nas coś boli.
Można np. zwizualizować sobie bolące miejsce w ciele, dokładnie poczuć jego źródło, a nie jest to wcale takie łatwe, zwłaszcza, jak jest silny. Czytałam gdzieś jednak, że jogini potrafili się znieczulać nawet do operacji właśnie w taki sposób, czego nie polecam próbować :D.
Dobre jest to natomiast wtedy, kiedy ból nie jest jeszcze bardzo silny.
Co do bólu zauważyłam, że stres też go nasila i sam ból też wywołuje stres i w ten sposób powstaje błędne koło.
Uważam, że każdy akt poświęcenia sobie czasu, zajęcia się sobą, wpływa zbawiennie na nasze zdrowie.
A my nie kochamy siebie samych, jest wręcz odwrotnie – nie szanujemy ani swoich ciał, ani swojej duszy, więc, jak możemy innych zrozumieć, jak siebie nie jesteśmy w stanie.
Piękna jest ta prawda zawarta w Biblii – "Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego".
I to jest klucz do zrozumienia innych. To ja sam.
A oto wspomniane przeze mnie linki:
No, więc właśnie. Samemu można się nauczyć, bo to jest tak naprawdę bardzo proste :D.
Ja kiedyś byłam na takim mindfullness, zainwestowałam w to eksperymentalnie chyba jakieś 3 dychy i szczerze mówiąc była to trochę strata hajsu
Masz u mnie gwarantowane mint fulness jak się spotkamy. 🙂
Miło mi to słyszeć :D.
szkoda, że o tym nie napisałaś, ale może kiedyś w innym wpisie.
a powiem jedną rzeć.
ja nie śledzę bylejakiego bloga, ale tego właśnie zaczynam śledzić, bo było tu dość dużo rzeczy, które mnie interesują.
Mnie to życie kiedyś uratowało, ale nie chciało mi sie już o tym pisać, bo byłoby za długo. Do jutra bym chyba nie skończyła :D.
Mint fulness to fajna sprawa, polecam. 🙂