Miałam to zrobić baardzo dano, ale, co się odwlecze, to nie uciecze :D, bo i robiłam już je jakieś parę tygodni temu, jak nie więcej :D.
A oto przepis mojego autorstwa. Dodam, że są one na zakwasie, który robiłam wcześniej:
Składniki:
Zaczyn:
3 łyżki zakwasu,
3 łyżki mąki -u mnie orkiszowej typ 700,
2 łyżki cukru – u mnie trzcinowego,
1/4 szklanki mleka kokosowego.
Przygotowanie zaczynu:
Do dużej miski wsypać mąkę, dodać do niej zakwas.
W szklance rozpuścić cukier z mlekiem kokosowym (mleko musi być ciepłe) i dolać do mąki z zakwasem.
Wszystko dokładnie wymieszać i wstawić do lekko nagrzanego piekarnika, który wyłączamy po nagrzaniu.
Odstawiamy zaczyn, najlepiej na całą noc.
Składniki na bułeczki: 3/4 opakowania mąki,
1/2 szklanki cukru,
zaczyn,
1 całe jajko i 4 żółtka,
3-4 łyżki masła
łyżeczka proszku do pieczenia,
opakowanie (10 g) cukru waniliowego,
szklanka wody lub mleka kokosowego. Ja wtedy nie posiadałam takiej ilości mleka, więc, chcąc nie chcąc, musiałam zastąpić je wodą,
szczypta soli.
Przygotowanie:
Do mąki wsypujemy zaczyn i pozostałe składniki.
Wyrabiany ciasto tak długo, aż zacznie odchodzić od ręki.
zostawiamy do wyrośnięcia na 3-4 h. (ja włożyłam do wspomnianego przeze mnie piekarnika).
Po tym czasie wyjmujemy ciasto, jeszcze chwilę wyrabiamy i formujemy bułeczki – robimy z ciasta kule, które potem spłaszczamy ręką i układamy na blaszkach wyłożonych papierem do pieczenia.
Powiem, że miałam problem z uformowaniem bułeczek, bo mi się ciasto za bardzo kleiło, ale podkreślam, że był to mój przepis i, być może, że powinnam była troszkę mąki podsypać.
W tym momencie bułeczki mogą dalej rosnąć w blaszkach przez pół godziny albo można już je zacząć piec. Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni i pieczemy bułeczki przez 10 min. w tej temperaturze, po czym zmniejszamy ją do 180 stopni i pieczemy przez 25-30 min.
Smacznego :D.
I rzeczywiście, że są smaczne, bo mam ich jeszcze trochę w zamrażalniku, bo ja dużo nie jem bułkowatych rzeczy :D.
I tak oto wyglądały moje kuchenne eksperymenty parę tygodni temu :D.
Fajny przepis, tylko no, zakwas musiałabym zrobić. 🙂