Miałam ten wpis zrobić wczoraj, ale w rezultacie nie udało mi się, ponieważ padłam ze zmęczenia.
Po prostu, w trakcie rozmowy z lalarem, a potem i z kmicicem, nagle musiałam po prostu ich opuścić, bo nie dawałam sobie rady ze zmęczenia.
Wczoraj miałam dość pracowity dzień – trochę grałam, byłam z mamą i z babcią w galerii po spodnie, bo, niestety, nie mam w czym chodzić.
Po prostu przytyłam i, zwyczajnie, nie mieszczę się w spodnie, które mam.
Zawsze takie wyjścia bardzo mnie eksploatują fizycznie.
Potem jeszcze robiłam zakupy na allegro i były dość spore, bo nie tylko dla siebie je robiłam.
To oczywiście też mnie wyeksploatowało, ale zimą ja zawsze mam tak, że na spanie mnie ciągnie w nieoczekiwanych momentach, zwłaszcza wtedy, kiedy jestem przeziębiona.
Jak mówiłam, o 1dziewiętnastej poszłam spać i od razu zasnęłam, jak kamień i wstałam o wpół do piątej.
Tak więc dzisiaj robię to, co postanowiłam, a mianowicie, dzielę się swoimi przemyśleniami na temat tego, jak są postrzegane w społeczeństwie osoby niewidome i niepełnosprawne w ogóle, jak odnoszą się do nich rodzice, czy ich rodzina i, oczywiście, jaki ja mam do tego stosunek.
Otóż z tego, co zaobserwowałam w trakcie swojego krótkiego życia, osoby niewidome, jak również z jakąkolwiek inną niepełnosprawnością, żyją pod presją otoczenia.
Ciągle jesteśmy bardziej obserwowani, kontrolowani, a wynika to z bardzo prostego faktu – ludzie widzący nie rozumieją w pełni, jak takie osoby postrzegają świat, co można od nich wymagać.
Dodatkową trudność stanowi to, że każdy z nas jest inny – obojętne, czy widzi, czy też nie, a to wpływa dodatnio lub ujemnie na nasze funkcjonowanie.
Zauważam również, że rodzice osób niewidomych traktują je bardziej surowo, niż widzące rodzeństwo, a to dlatego, że się o nich boją.
Z drugiej strony są nadopiekuńczy, a nawet trochę leniwi – no, bo przecież łatwiej jest zrobić coś za dziecko, niż wytłumaczyć mu, do czego np. służy dany przedmiot, jak się go używa itp.
Jest też ogólny brak akceptacji przez rodzinę niepełnosprawności dziecka, co wiąże się z opisanymi powyżej zachowaniami.
Jest również inna postawa rodziców – z jednej strony chcieliby, żeby dziecko zachowywało się "normalnie", ale nic w tym kierunku nie robią.
Kolejna postawa wiąże się z nadmierną surowością rodziców – chcąc dla niego dobrze, rodzice zapewniają mu, oprócz oczywiście szkolnych zajęć, masę zajęć pozalekcyjnych, po to, żeby dziecko jak najlepiej wykształcić, czy zrehabilitować.
Zachodzi jednak pytanie, czy skorzysta ono z takiej ilości zajęć?…
Przevież zostało udowodnione naukowo, że mózg uczy się nie tyle w trakcie samej nauki, co w trakcie przerw od niej.
Gdzie jest więc czas na to,m żeby dziecko mogło samo "poukładać" sobie zdobytą wiedzę.
Przecież komputer, który ma za dużo danych, po prostu się zawiesza i przestaje działać – to jest właśnie analogia do działania ludzkiego mózgu.
Tak więc osoby niewidome żyją pod ciągłą presją społeczną, ciągle muszą komuś coś udowadniać, przecierać szlaki…
Z jednej strony jest to dobre, no bo przecież w ten sposób wszyscy uczymy się od siebie wzajemnie, ale na dłuższą metę rodzi frustrację, zwłaszcza wtedy, kiedy niepełnosprawny zderza się z niezrozumieniem, trafia na mur przekonań, którego nie może rozbić, choćby się starał.
Myślę, że trzeba nauczyć się być sobą mimo wszystko, chociaż nie jest to wcale takie proste.
Do kmicica: Jeśli kiwasz się w swoim domu, to jest jeszcze ok. Gorzej, kiedy robisz to w miejscu publicznym. Czasami szkoda, że osoby niewidome, nie zdają sobie sprawy lub nie chcą do siebie dopuścić, faktu, że kiwanie się i duszenie oczu, wygląda po prostu idiotycznie i taka osoba, postrzegana jest jak umysłowo chora. Niestety niewidomi nie potrafią tego przyjąć do wiadomości, tylko prościej im jest powiedzieć: "nie podoba się? to wyjdź, nie patrz się" itp. A potem dziwią się, że tu, czy tam, albo nikt z nimi nie rozmawia, bo kto będzie gadał z nienormalnym, albo wiedząc, że taka osoba niewidzi, co poniektórzy za ich plecami się z takiego kogoś wyśmiewają. A tym czasem, niewidomi sami sobie są winni.
Na temat zachowania się niewidomych i jak to wygląda w oczach widzących, napisałem na moim blogu. Myślę, że dość dobrze oddałem istotę problemu środowiska niewidomych.
Dziękuję za dobre życzenia :D.
Życzę Ci zatem tego Paulino 🙂
To ci zazdroszczę, ale może – wszystko jeszcze przede mną :D?
A ja wyznaję zasadę, że żyję przede wszystkim dla siebie, potem dopiero inni, a to z tego prostego powodu, że za mnie nikt życia nie przeżyje, więc i ja za nikogo nie muszę. Może i egoistyczne, ale doszedłem do takich wniosków różnymi doświadczeniami. I to polecam. A także to za co mnie wielu podziwia, bo samemu nie potrafi czyli trudną sztukę, żeby mieć zwyczajnie wyjebane. Sprawdza się wybitnie, a ja dzięki temu żyje sobie fantastycznie.
Sorki skończyłem zdanie nie w tym miejscu gdzie trzeba.
No dobra mam po prostu tak na przykład, że jak słucham sobie muzyki to lubię się kiwać do rytmu i jak czytam takiego gościa co pisze, że on się tak musi za mnie wstydzić biedaczek. Niech każdy się wstydzi za siebie, zajmie się sobą i tyle.
Lepiej nie będę pisał bo zaraz będę napiętnowany i po co mi to.
A jak ty się zachowujesz?
Ja to mam w swoim życiu problem troszku innego rodzaju. Ciągle słyszę komentarze w stylu jak ty się zachowujesz, jakby ktoś z boku stanął i posłuchał, no ludzie jak ci człowieku tak bardzo przeszkadza to co robię to się odwróć albo najlepiej wyjdź z pokoju to i ty zaoszczędzisz sobie swoich nerwów i wicewersa.
Dlatego mówi się o rehabilitacji przez całe życie, ponieważ ty możesz się świetnie przystosować do społeczeństwa a ono zwykle będzie cię odbierać inaczej. Takie życie.
Nie martw się.