Wczoraj śniła ni się moja ciocia, która była u nas w domu.
Siedzieliśmy wszyscy razem przy stole w kuchni i ciocia robiła wykład na temat odżywiania – w realu jest doktorem nauk o żywieniu.
Mnie to za bardzo nie odpowiadało, bo nie zgadzało się to z moim własnym dośqwiadczeniem i obserwacjami.
Więc siedziałam tylko i słuchałam, co mówi.
Potem znalazłam się u cioci w Częstochowie i chodziłam sobie wokół domu.
Nagle ciocia kazała mi wyjść za bramę, żebym sama poszła.
Kiedy wyszłam, oczywiście bez laski, nie wiedziałam, gdzie iść, bo tam było po jednej stronie pobocze, a po drugiej ciągnęła się droga, więc nie było żadnego punktu odniesienia.
Zaczęłam iść, ale się przewróciłam.
Wstałam, ale znowu się przewróciłam, wpadając do rowu.
Potem scena się zmieniła i śniło mi się, że pracowałam w biórze razem z Rafałem.
Pomieszczenie było bardzo dużo i mieliśmy tam komputery stacjonarne starego typu.
Rozmawiam sobie z Rafałem i nagle pytam się go, jak się te komputery wyłącza, bo ja nie potrafię.
On powiedział, że nie ma pojęcia i się obudziłam.
Dziś natomiast śniło mi się, że miała być wojna i bardzo się tym faktem zdenerwowałam.
Wiem, że mój brat się cieszył z tego powodu, a ja nie i się tym przejmowałam.
Babcia wezwała jakiegoś lekarza, który był ginekologiem i ze mną rozmawiał.
Stwierdził, że mam dużo stresów i, że mój brat powinien mi bardziej dokuczać, żebym się uodporniła.
Bardzo płakałam z tego powodu.
Niestety źle się wyraził o mamie.
Przepisał mi jakieś tabletki homeopatyczne, ale powiedział, że mam tego dużo nie brać, żebym się nie uzależnić, bo one są za dobre.
No i znowu śnił mi się Rafał, ale nie pamiętam, co to było.
Niesamowite.