Wczoraj poszłam spać jak zwykle o godzinie 18.
Prawdopodobnie gdzieś tak około 21. miałam jakiś dziwny sen, który okazał się koszmarem.
Mianowicie w pewnym momencie poczułam się nieprzyjemnie.
Dokładnie nie pamiętam treści snu, ale poczułam nagle, że zaczynam tonąć w jakiejś dziwnej substancji.
Zaczęłam krzyczeć.
W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że to sen i, że to jest koszmar.
Nie wiedzieć, czemu, wydawało mi się, że mogę pójść do babci do pokoju.
Przez ułamek sekundy, dosłownie w tym samym momencie, kiedy zdałam sobie sprawę, że to koszmar, doszłam teżdo wniosku, że to paraliż senny.
Przypomniałam sobie, że, jeśli chcę wyjść z tego stanu, muszę za wszelką cenę poruszyć we śnie jakąś częścią ciała.
Udało mi się poruszyć najpierw jedną nogą, a potem już machałam bardzo szybko i rękami, i nogami.
Nie były to jednak fizyczne części ciała, bo, jak się obudziłam, leżałam na brzuchu, a nie, tak jak we źnie – na plecach.
Zaczęłam również krzyczeć.
I podziałało – powoli wydobyłam się z tego stanu i, jeszcze w trakcie snu zaczęłam się zastanawiać, czy babcia usłyszała mój krzyk.
Potem się obudziłam i była godzina 21.16.
Można więc uznać, że był to mój jeden z nielicznych świadomych snów, ale już z dużo większą kontrolą, niż te, co miałam qprzednio.
Sukcesem jest też to, że po raz pierwszy kontrolowałam paraliż senny i udało mi się opanować koszmar i z niego wyjść.
Dziś natomiast śniło mi się, że byłam na działce u mojej babci Rafałem (czyt. – lalarem).
Siedzieliśmy sobie na górze i gadaliśmy i, oczywiście, używaliśmy mojego laptopa.
Dom moich dziadków od strony ojca był jeszcze w stanie sprzed remontu, który był chyba rok, czy 2 lata temu, ale ja nie byłam tam po jego wyremontowaniu, więc nie wiem, jak wygląda obecnie.
Wiem, że tam nawet nocowaliśmy.
Następnego dnia wysłałam Rafała, żeby poszedł na dół do moich dziadków na śniadanie, a ja miałam za chwilę do niego dołączyć.
Kiedy zaczęłam schodzić po schodach i doszłam do ich połowy w miejscu, gdzie zaczęły one zacręcać (w realu na zakręcie był jeden schodek, który zakręcał, a potem dalej szły one prosto), poczułam, że zaczynają one się niebezpiecznie chwiać.
Stanęłam w miejscu, nie wiedząc, co dalej robić.
Z dołu usłyszałam głos mojego ojca, kt%y właśnie się pojawił.
Powiedział, żebym nie schodziła dalej, bo tam nic nie ma i mogę się zabić albo zrobić sobie krzywdę.
Zawróciłam więc, ale się qzestraszyłam, że Rafałowi na pewno się coś stało, bo wcześniej sama go tymi schodami wysłałam.
Potem się obudziłam.
Niesamowite!