Witam was, drodzy eltenowicze!
Nie odzywałam się, bo, szczerze mówiąc, miałam doła i uważałam po prostu, że niewarto pisać m.in. o swoim dole, ale nie tylko o tym.
W ogóle czułam się, jak ktoś bezwartościowy, a to z jednego prostego powodu – że nie potrafię walczyć o swoje, że nie potrafię bronić swojego zdania, zwłaszcza przed swoimi bliskimi, że nie umiem w ogóle załatwiać spraw…
Dużo tego – generalnie – poczucie własnej wartości poleciało w dół.
Poza tym cały czas myślałam właśnie o sobie, o swojej przyszłości, o samodzielności, chociażby takiej, żeby w ogóle wyjść z domu.
Bo ja wiem, że mogę to zrobić z bez problemu – jak kORZYStałam z pomocy swojej asystentki – Izy, pokazała mi ona jedną, bardzo prostą drogę tak, żebym mogła sobie sama pospacerować.
Bardzo się ucieszyłam, bo to naprawdę kawałek drogi, co prawda na razie bez przejścia przez ulicę, ale jednak duży kawałek, a tyle to ja nigdy sama nie chodziłam, nawet na zajęciach z orientacji – chodzi oczywiście o dystans.
Wiadomo, że wiecznie nie można chodzić z drugą osobą, że człowiek chcę nieraz pobyć sam ze sobą.
Niektórzy twierdzą, że, jak się chodzi z przewodnikiem, to osoba niewidoma czuje się "za bezpiecznie", bo nie musi nic kontrolować.
Ten pan, który wydał tą opinię, oczywiście nie miał racji – przynajmniej, jeśli chodzi o moje doświadczenia.
Ja zawsze się denerwowałam, jak z kimś chodziłam, a przynajmniej w większości przypadków.
Ludzie przecież mają różny sposób poruszania się – jedni chodzą szybciej, drudzy wolniej, a ja nigdy nie wiedziałam, na co natrafię.
Najgorzej było z osobami, które są nerwowe, poruszają się szybko – wtedy to czułam się niepewnie, kręciło mi się w głowie i szybko się męczyłam.
Poza tym wiadomo, że nasz chód zmienia się w zależności od naszego samopoczucia, czy się gdzieś spieszymy, czy nie, a w dodatku ci, którzy po az pierwszy prowadzą osobę niewidomą, też się denerwują.
Ja to zawsze podświadomie wyczuwałam i też się spinałam, co, jak uważam, bardzo było męczące dla obu stron.
Tak więc nieprawdą jest, że chodzenie z przewodnikiem jest dla osoby niewidomej bezpieczne i komfortowe.
Oczywiście były wyjątki – ludzie, z którymi mogłam bez` problemu chodzić na spacery.
W ogóle u mnie dochodziła trauma nieustannego przebywania z ludźmi – nieważne, czy tego chciałam, czy nie, a to jest straszne – przebywać w czyimś towarzystwie nawet wtedy, jak się nie ma na to ochoty.
Jestem introwertykiem z natury, a dla introwertyka to jest mordęga.
Ściślej mówiąc – czujesz się wtedy, jak przedmiot, jak bezwolna marionetka, przerzucana z kąta w kąt.
Ta sytuacja nie pasowała mi nigdy, a zaczęło tak być od piątej klasy szkoły podstawowej.
W klasie czwartej przeniosłam się z jednej szkoły do innej i z klasy specjalnej do normalnej, masowej klasy, gdzie było 28 osób.
W klasach 4-6 nie miałam możliwości samodzielnego poruszania się po szkole i wtedy to zaczęłam po raz pierwszy odczuwać niedogodności, związane z brakiem niezależności.
W gimnazjum i w liceum było inaczej, bo poszłam do prywatnej szkoły, gdzie już miałam więcej swobody.
Studia były w sumie najgorsze, jeśli chodzi o powyższą kwestię.
Już na studiach zaczęłam myśleć o tym, jak się bardziej usamodzielnić, bo czułam się gorsza od swoich rówieśników, ale nie wiedziałam, jak się do tego zabrać – co prawda po studiach miałam zajęcia z orientacji, no, ale… – nie umiałam postawić na swoim, brakowało mi odwagi przeciwstawić się swojej rodzinie, a i choroba też mi nie ułatwiała zadania.
Dużą przeszkodę stanowił też m ój perfekcjonizm – myślałam, że ja muszę robić wszystko doskonale, natychmiast…
W wakacje natomiast, jak miałam orientację z p. Kasią, dowiedziałam się, że niezawsze będzie tak, że doskonale będę chodzić, bo każdy ma lepsze i gorsze dni.
Poza tym niepotrzebnie chciałam szybko chodzić, a nie swoim tempem, co po prostu mnie męczyło i przez to nie mogłam zdążyć w dokładnym zorientowaniu się w terenie.
Nauczyłam się ostatnio, że nie muszę wszystkiego robić szybko tak, jak mnie nauczono w domu i dzięki temu mogę zrobić 2 razy więcej, niż w pośpiechu.
Tak więc bardzo długo myślałam nad tym, co to będzie, jeśli mamy i babci zabraknie, a ja będę nagle musiała wszystko sama.
A ostatnio myślałam właśnie o samodzielnym poruszaniu się, bo inne rzeczy mam ogarnięte.
Oczywiście wiele razy rozmawiałam o tym z dziewczynami, a ostatnio prawie cały czas, bo tak mnie to dręczy.
A dręczy mnie dlatego, że ja chciałabym załatwić wszystko polubownie, no, bo przecież ja bym mogła sobie pójść, nawet teraz.
Myślę jednak, że, jak zrobiłabym to tak, jak powiedziałam, to po pierwsze – byłoby to nierealne,, bo zawsze ktoś jest w domu, więc nie mogę wyjść po kryjomu, a po drugie – tak, jak powiedziałam, chcę to załatwić polubownie, żebym ja czuła się komfortowo, bo, jak wyjdę w stresie, to istnieje większe prawdopodobieństwo tego, że coś mi się może stać.
No i dzisiaj, jak byłam w przychodni medycyny naturalnej, udało mi się na ten temat porozmawiać z panią Anią – tamtejszą pielęgniarką.
Okazało się, że dobrze zrobiłam, bo pani Ania rozmawiała również z babcią na ten temat i też powiedziała, że, jak będę starsza, to mogę już nie mieć odwagi, żeby w ogóle wyjść z domu i, żeby mi pozwolić, jeżeli ja czuję się na to gotowa.
Pani Ania potwierdziła jeszcze to, co ja myślałam – po prostu, żeby to załatwić polubownie, żebym na początek powiedziała im, gdzie chcę iść i, na ile czasu (ja to próbowałam zrobić, ale nie dały ni dojść do słowa).
W ogóle babcia czeka, że ja będę widziała, ale to nie jest tak…
Owszem, będę widziała, ale najpierw muszę się nauczyć funkcjonować "po niewidomemu", ale to też nie jest na razie zrozumiane.
Teraz będę tylko musiała być konsekwentna i, jak już zrobiłam pierwszy krok, to teraz muszę trzymać się swojego.
Dobrze, że obca osoba to im powiedziała.
Dodam, że babcia mnie dziś rozwaliła – jak wychodziłyśmy z samochodu, to powiedziała, że, jak chcę iść sama do klatki, to mogę, ale po pierwsze – nie miałam laski, a po drugie – nie trafiłabym przez parking do właściwej, bo nie miałabym punktu orientacyjnego, więc z jednej skrajności w drugą…:D
No, ale ludzie widzący nie umieją sobie wyobrazić funkcjonowania bez wzroku i często nie zdają sobie sprawy, że to wygląda trochę inaczej.
Oczywiście wytłumaczyłam babci to, co napisałam powyżej.
I kolejna kwestia – upiekłam ciasto kawowe i zrobiłam wszystko sama – wcześniej miałam problem z włożeniem papieru do pieczenia na blaszkę w odpowiedni sposób.
Dziś mi się to udało i jestem z tego dumna.
I myślę sobie, że Bóg jednak pomaga w tak podbramkowych sytuacjach i trzeba wierzyć w Jego dobroć.
Bo tam, gdzie człowiek nie może, zaczyna się Jego działanie i przekonałam się o tym niejednokrotnie w swoim życiu.
Życzę więc Wam, abyście doświadczali Bożej obecności w każdym aspekcie waszego życia.
Masz rację, to nie powinno mieć miejsca, ale niestety, jest inaczej. Nie mówię tu tylko o katolikach, ale ogólnie o wszystkich.
Nikt mnie nie będzie gnoił tylko dla tego, że mam takie a nie inne wartości.
A moje poglądy są moje i nie masz prawa ich wyśmiewać. Co kolwiek nie napiszesz i tak nie zrezygnuję z bronienia wartości którym jestem wierny po mnie spływają teksty w stylu nie opowiadaj mi tu takich bzdetów dotarło w końcu? Jeszcze coś masz do powiedzenia? Najpierw się uderza w coś co nie tylko dla mnie ale dla wielu Polaków stanowi wielką wartość a jak ktoś się wkurzy i zacznie tego bronić to pan srissu wielce oburzony, bo Kmicic hipokryta się odezwał a jakbym potulnie przyjmował te ataki to bym nie był hipokrytą co? Spieprzaj bo mi cukier skoczył hyba przez to wszystko.
A Bóg nie jest temu winien że są wojny i że są dzieci mordowane tylko ludzie. Jeszcze raz powtarzam nikt tu nam na ziemi nie obiecywał że będziemy mieli lekko więc skończ z tymi argumencikami typu gdzie był Bóg kiedy to czy tamto się wydarzyło. Sam wypominasz komuś że nie zna biblii ale sam pomijasz fragmenty dla Ciebie nie wygodne, bo Chrystus nie obiecywał swoim uczniom łatwego życia. Ale dobra koniec tego, bo to blog koleżanki nie mój czy twój i nie będę go już zaśmiecać dla jakichś trolli nie zdziwiłbym się gdyby się okazało że jakaś na przykład córeczka towarzysza Jaruzelskiego płaci komu trzeba za rozpowszechnianie takich oskarżeń.
A naszego wielkiego rodaka broniłem i będę bronił do dni swoich ostatnich i guzik mnie obchodzi co taki nie powiem kto, kto sam ma przykazania gdzieś a ocenia kogoś że niby źle je wypełnia i tylko szuka gdzie by się tu przyczepić napisze powie.
A gdzie ja mówiłem że mi bezpośrednio coś zrobił ty mi nie wmawiaj tego co nie powiedziałem. Chodzi mi o to że nie można przekreślić czyichś dokonań od tak po prostu na podstawie jakichś oskarżeń prosto z tyłka postkomunistycznego.
I jeszcze jedno pytanie apropos papierza polaka: Piszesz, że papierz tyle dla ciebie zrobił? no to odpowiedz mi co takiego ten "cudowny" człowiek dla ciebie zrobił? Podał ci rękę na publicznym spotkaniu? A może pozwolił ci celebrować wspólnie z nim jakąś mszę? Konkrety po proszę. Co zrobił dla ciebie bezpośrednio jan paweł II? A może za cudownym dotknięciem jego jednej ręki odzyskałeś wzrok? Piszę jednej, bo może w drugiej miał inne właściwości. Np. jak dotykał prawą do uzdrawiał, a jak machał lewą, to samoloty zawracały w miejscu.
Poruszyłeś też drogi arturze dość istotną kwestię. Mam na myśli mordowanych księży. I no właśnie. Dla czego kiedy ci księża stali pod ścianą śmierci, bóg nic nie zrobił? Najwyraźniej miał tych księży w "głębokim poważaniu", A przecież wystarczyło, żeby podczas egzekucji wydarzyło się coś, co uniemożliwiłoby ich zamordowanie. Tym czasem strzelano do nich bez przeszkód. Nie wspominam tu już nawet o zamordowanych dzieciach podczas obu wojen. Nie wspominam też o dzieciach zamordowanych na ukrainie. A przecież, sam bóg powiedział, że najbardziej on miłuje tych najmłodszych i co? pozwolił na żeź swoich ukochanych podopiecznych? Nie opowiadaj mi tutaj drogi arturze takich bzdetów bo utwierdzasz mnie tylko w moim pojęciu o chrześcijaństwie i o chrześcijanach jakotakich.
Zastanawiam się drogi arturze, skąd do głowy przyszedł ci akurat tvn? Bo ja nie oglądam już od dawna żadnej telewizji, nie mam nawet telewizora. Telewizor sprzedałem kilka lat temu. A papierz jak to już napisałem, był takim samym człowiekiem jak ty, czy ja. A pisząc: "łapy precz, od jana pawła II" zaczynasz celebrować kult jana pawła II, a to z kolei jest bardzo niedobre, jeśli spojrzeć na "fakt", że ponoć jesteś chrześcijaninem. Pisząc w taki sposób, dowodzisz, że postępujesz wbrew biblii, gdyż wynika z twojej wypowiedzi, że wyżej cenisz samego papierza polaka od boga. A co mówi pierwsze przykazanie tekalogu? A zatem, zanim kolejny raz napiszesz coś takiego, dobrze się zastanów, czy na pewno chcesz właśnie to napisać. Już raz na moim blogu napisałem ci co ja o tym myślę i jak to wygląda. Ba! nazwałem to po imieniu. Przypomnij sobie swoje ówczesne oburzenie.
Ale dla niektórych to żadne wartości się nie liczą komuniści mieli dokładnie taką samą strategię jak co poniektórzy użytkownicy tutaj, też prześladowano i mordowano księży i wy dzisiaj to samo chcecie robić. Ciekawe jaką karę przewidujecie za samo użycie słowa Bóg, dziesięć lat więzienia, dwadzieścia? A może od razu pod ścianę i rozstrzelać?
Nie tylko zajmowane stanowisko go wyróżniało. On zrobił na prawdę sporo dobrego, zresztą nie tylko dla mnie dla wielu Polaków był kimś wielkim i uszanujcie to ludzie. Nikt tych oszczerczych materiałów jakoś nie potwierdził więc to zwykłe szkalowanie dla mnie.
To mi to udowodnij. Gdzie był Bóg jak Niemcy mordowali a kto powiedział, że tu na ziemi będziemy mieli wszystko pięknie ładnie? A od Jana Pawła Ii łapy precz, Fakty TVN to nie jedyne fakty i dla mnie to jest szkalowanie i tyle.
Przepraszam za literówki w słowie Gwałcone 😛
To, że twoja mama wyszła z tego, to nie działanie boga, tylko fakt, że po prostu miała silny organizm. Gdybyś o niej codziennie nie myślał, też by z tego wyszła. A co do boga, to odpowiedz mi drogi Arturze na pytanie, które już zadawałem: Kiedy przez całą noc gwałcono zamknięte w piwnicy młode ukrainki, a było ich 25 A zatem, kiedy kwałcono te dziewczyny, to gdzie był bóg? Czy one nie prosiły go o litość? Gdzie był bóg, kiedy niemcy zamordowali 6000000 żydów, w obozach koncentracyjnych i krematoriach, że o komorach gazowych nawet nie wspomnę? A przypomnę ci drogi Arturze, że te 6000000 żydów, to wedle biblii to był lud wybrany i co? bóg od tak pozwolił na to, żeby jego 6000000 wybrańców, zamordowano? A w tym były i dzieci, które on wedle biblii najbardziej umiłował. Co do papierza, to był to normalny człowiek tak jak ty, czy ja. Jedyne co go wyróżniało to zajmowane stanowisko za życia. To jest tak, jakbyś teraz uwielbiał Andrzeja dudę, A on jest też takim samym człowiekiem jak my. Zajmuje tylko inne stanowisko niż my bo jest prezydentem. Teraz na jaw wychodzą sprawy, które ten cudowny Jan Pawel ukrywał. Że ukrywał pedofilstwo w kościele i wiele innych spraw, ale musiał umrzeć, żebyśmy się o tym dowiedzieli. Nie rób więc z naszego papierza drogi arturze, drugiego boga, bo nim nie był. Może nie grzeszył tak jak większość społeczeństwa na całym świecie, ale robienia z niego bóstwa i świętego, to już lekka przesada.
Chociaż przypomniało mi się hyba jedno wydarzenie jak mama była w szpitalu to codziennie myślałem żeby z tego wyszła, no i wyszła.
Kurcze na to ci w tej chwili nie potrafię odpowiedzieć, po prostu w historii znajduję dużo takich rzeczy.
Nie. Moje pytanie dotyczy tego, co Bóg bezpośrednio zrobił dla Ciebie, że tak to ujmę. W sensie, co ma wpływ na fakt, że tak niezachwianie wierzysz?
A szarganie dobrego imienia Jana Pawła Ii i to przed samą rocznicą jego śmierci? Normalnie wstydziliby się niektórzy, więcej dowodów hyba nie trzeba.
Krzycha o chodźby to zdanie "Mnie prześladowali, ale i Was będą prześladować". No i proszę, patrz jak to się sprawdza a minęło tyle wieków przecież. Strach się w internecie przyznać do swoich wartości, bo zaraz znajdą się tacy co je wyśmieją wyszydzą i podepczą.
A jakie masz Art doświadczenia w tej materii? Co odpowiada za tę niezłomną wiarę? Konkret chcę usłyszeć.
Normalnie zgłosić takich trolli za szarganie katolickich wartości i prześladowania i skończą się takie teksty.
Aa i to nie Bóg jest winny że dzieje się zło na świecie i że jest wojna tylko ludzie. Mamy wolną wolę i możemy wybrać dobrze lub źle. Wielcy obrażeni ateiści, bo nie stało się coś po ich myśli.
Aa nic sobie nie wmawiam, Bóg nie jest jakimś wymysłem. Chcecie żebym wam udowodnił że istnieje a wy też nie macie dowodów że nie istnieje.
Nikt nie będzie mi tu szargał moich wartości, dość tego! Najpierw komuchy chcieli zateizować Polskę, prześladowano i mordowano księży a teraz taki troll internetowy będzie mitu, ehhhh szkoda gadać.
A zatem, nie opowiadaj mi drogi Arturze, jakichś biblijnych mżonek.
Oczywiście, że powiem, Jak człowiek przez dłuższy czas coś sobie wmawia, to z czasem zaczyna w to wierzyć, a potem z braku innych wartości, przypisuje to czy owo bogu bo od dzieciństwa wmawiano mu, że to bóg. Gdyby np takiemu komuś od małego wmawiano, że jedynym sensownym wytłumaczeniem na to, że istnieje świat i my na tym świecie,Jest fizyka kwantowa, to taki ktoś, z czasem by w to uwierzył i żadne przekonywanie o tym, że fizyka kwantowa to wymysł ludzi nic by tu nie dało, bo taki ktoś wierzyłby, że istnieje tylko dzięki tej fizyce, a jakby się temu bliżej przyjżeć, to więcej jest w tym stwierdzeniu prawdy, niż stwierdzenie istnienie boga, choć to tylko naukowy bełkot. Im szybciej ludzkość to zrozumie, tym lepiej dla ludzkości. Daleko szukać nie trzeba. Od choćby wojna na ukrainie. Powiedzcie mi wy wierzący katolicy: Gdzie jest bóg? Gdzie był kiedy zgwałcono w piwnicy 25 młodych ukrainek? A przecież podobno bóg nas kocha. To co? mam rozumieć, że z miłości pozwolił na ten gwałt? A przecież można było temu zapobiec i to w bardzo prosty sposób. Jeśli nie sam bóg to nawet przy pomocy innych ludzi. Zresztą sama wojna, gdyby ten kochający i miłosierny bóg chciał, w ogóle by się nie rozpoczęła, ale jest i jakoś końca jej nie widać, a przecież wystarczy jedna boża decyzja i koniec wojny. Póki co, jakoś tej decyzji niewidać.
Djksissu powiem tak. Wiele razy słyszałem od różnych ludzi, że tych Bożych działań doświadczyli. Gość miał jakiś problem i ktoś mu poradził, żeby otworzył Pismo Święte na dowolnej stronie. No i otworzyło mu się na fragmencie, który pasował do jego sytuacji. Nie powiesz mi, że ktoś nad tym nie czuwa.
Ja jestem ateistą i w żadne boże działania nie wierzę już od dawna, bo od wielu lat. W twoich sytuacjach to nie bóg zadziałał, ale wreszcie ty sama dorosłaś do pewnych spraw i tyle. Jednakże ja, szedłbym tą drogą przekonywania innych, że sobie po radzę. Dziwię się tylko, że jako osoba dorosła, nie potrafiłaś do tej pory postawić na swoim. Przecież jak faktycznie zabraknie twojej babci, matki, ojca, czy kogoś w pobliżu to co wtedy? A wielu niewidomych ciągle liczy na pomoc innych i dla tego nadal spora część mieszka w wieku lat 40 nadal z rodzicami, bojąc się odciąć pępowinę i spróbować samodzielności. Dokłanie tak, jak robi to druga część niewidomych, od dawna poruszających się koleją, samolotami nawet po całej polsce i świecie bez pomocy rodziny. Myślę, że już czas, abyś i ty zaczęła z tego korzystać, zamiast ograniczać się tylko do poruszania się po najbliższym otoczeniu. Może już czas na jakiś pociąg? i podróż do znajomych, którzy mieszkają nieco dalej, niż tylko sąsiednie podwórko?