Dawno nic nie pisałam w tej kategorii, ale dzisiejsze sny były na tyle ciekawe, że postanowiłam coś tu o nich napisać.
Otóż najpierw śniło mi się, że byłam z babcią u nas w kościele na mszy, która okazała się ślubem córki koleżanki mojej mamy.
Bardzo się zdziwiłam, bo pamiętałam, że ten ślub już się odbył.
W kościele było zimno i w ogóle, jak na wstępie grały skrzypce z organami, to trochę nie stroiły.
W realu też tak było.
Przeżywałam, że organy mają niższy strój niż a440, bo ja jakoś tak nie lubię, jak mi coś niżej brzmi.
Po mszy spotkałam się z proboszczem i on mi powiedział, że nie widuje mnie.
Sen skończył się tym, że zaczęłam się zastanawiać, oczywiście podczas spotkania z proboszczem, czy teraz mogę wyjść z ciała i, czy jest to świadomy sen.
Potem obudziłam się i była 7.30.
Po śniadaniu, o 9.15 ponownie położyłam się spać, bo nagle bardzo mi się zachciało.
Śniło mi sięże znowu byłam w kościele na mszy, a potem była procesja.
Nie mogę niestety przypomnieć sobie, co było dalej, a szkoda, bo to naprawdę fajne rzeczy.
Potem obudziły mnie mama z babcią, bo akurat z zakupów wróciły.
Suuuper!