A teraz napiszę o swoich pierwszych kontaktach ze światem muzycznych.
Odkąd pamiętam, mama i babcia, a także moje ciocie – babci siostry, zawsze włączały mi różne nagrania z magnetofonu lub też z adaptera na płyty winylowe.
Lubiłam tego słuchać, tańczyłam do muzyki, często też śpiewałam.
W pracy u babci śmieli się, jak śpiewałam "Łowiczanka jestem" albo "Da da dla ciebia" (ja to przekręcałam i śpiewałam "dla cybia" :D.
To były moje pierwsze oznaki zdolności muzycznych.
Babcia i ciocie zauważyły też, że, jak tańczyłam do muzyki, to robiłam to dokładnie do rytmu.
Potem, w przedszkolu na lekcjach rytmiki zainteresowało mnie coś, na czym pani grała dzieciom, a było to oczywiście pianino.
Był czas, że trochę się go bałam i dopiero w szkole muzycznej się z nim oswoiłam, ale o tym będzie dalej.
W dzieciństwie lubiłam też tańczyć do muzyki disco polo, bawiłam się w wystukiwanie różnych rytmów np. na garnkach, czy patelniach, w ogóle interesowało mnie wszytsko, co było związane z dźwiękiem.
Lubiłam się też bawić w piosenkarkę, czy pianistkę – miałam najpierw zabawkowe pianinka, potem keyboardy – również zabawkowe, a w szkole muzycznej – prawdziwy instrument, który służy mi do dziś.
Jeszcze w przedszkolu – w wieku 6 lat, potrafiłam grać melodyjki na swoim zabawkowym keyboardzie.
W I klasie grałam "Hej sokoły", "Dumkę na dwa serca", "Odę do radości", a do szkoły muzycznej poszłam, jak miałam 8 lat.
O tym jednak w następnym wpisie.
Dziękuję, idę słuchać, to teraz Mozarta kochana <3
Ooo! Dzięki za podrzucenie pomysłu, bo ja chciałam zagrać Mozarta, no, ale – Chopina też bardzo lubię. Jutro, jak nie zapomnę albo mi coś nie wypadnie, zrobię nagranie :D.
zagraj nam Chopina. 🙂