Chciałabym przedstawić sen, który przyśnił mi się dzisiaj, bo był naprawdę zarąbisty.
Śniło mi się, że oglądałam audycję "Ukryte terapie" Jerzego Zięby na laptopie. W pewnym momencie ktoś wspomniał o małym chłopcu o imieniu Tadeusz, który jest istotą wysoko rozwiniętą, dojrzały ponad wiek. Wszyscy się nim zachwycali, a ja byłam zazdrosna, dlaczego ja taka nie jestem albo, dlaczego mimo, że mam potencjały, to nie mogę ich zamanifestować światu. Potem śniło mi się, że wchodziłam po schodach na naszej klatce schodowej i to aż na 4. piętro. Na tych schodach był ogromny bałagan, zwłaszcza na górze. Spotkałam sąsiada i z nim parę słów zamieniłam. Podczas wchodzenia było mi trudno, bo znajdowały się tam różne przedmioty. I nagle pojawiły się dzieci sąsiada i zabrały mnie na plac zabaw, gdzie się z nimi bawiłam jako dorosła, ale oni nie widzieli, że jestem dorosła i traktowali mnie, jak swoją. Bawiliśmy się, kręciliśmy na karuzeli, wtajemniczali mnie w swoje inne zabawy. W pewnym momencie postanowili urządzić sobie karaoke – okazało się, że mieli sprzęt bluetoth. Co najlepsze, jakaś dziewczynka przystawiła mi mikrofon i kazała śpiewać, bo ja to ładnie robię. Mój głos był dziecięcy mimo dorosłości. Dziewczynka trzymała mi mikrofon bezpośrednio przy samej buzi. Wszyscy doskonale się bawiliśmy, a ja znałam te piosenki. Podczas tej sceny bałam się, co będzie, gdy sąsiad nas nakryje, że jego dzieci bawią się z dorosłą osobą. A potem śniła mi się koleżanka z reala – córka dyrektora, która podkochiwała się w moim bracie, że odnowiłam z nią kontakt i ona mówiła mi, co czuła do brata i w stosunku do mnie, jak znałyśmy się z dzieciństwa. Powiedziała, że ona była na mnie otwarta i chętnie się ode mnie uczyła i traktowała normalnie, a miłość do brata to było przelotne zauroczenie.