Dziś na śniadanie jadłam jajecznicę z dwóch żółtek z podduszanymi warzywami (papryka, cebula i pieczarki), robioną na smalcu ze skwarkami, wykonanym przez babcię (1 czubata łyżeczka tego smalcu).
Następnie wypiłam kawę "chi cafe classic" doktora Jacobsa z 2 łyżeczkami serka mascarpone i olejem kokosowym (doprawiłam cukrem kokosowym i spirytusem, bo za dużo mi się chlapnęło oleju, bo się upłynnił).
Dodałam jeszcze 1 łyżeczkę tej kawy, bo pierwotnie była zrobiona z 1 łyżeczki na szklankę o poj 300 ml.
Dodałam też kawałek wanilii w lasce.
Ale całej nie wypiłam, bo to i tak było za dużo
I tak wyglądało dzisiaj moje śniadanie
Ale te kawy to są naprawdę w różnych wersjach, więc dla każdego coś dobrego.
Czyżby słynna kawa kuloodporna? Do tego wynalazku to akurat nie wiem czy się przekonam, ale cała reszta jak najbardziej.
A no syte!… Ale ja i tak ciągle jem. Widocznie potrzebuję, bo po spodniach widać, że trochę przytyłam.
Bardzo syte.